wydarzenia mała przestrzeń | 12.5—12.6.16

Luksus niewygody — wystawa Magdy Franczak w Małej przestrzeni

Magdalena Franczak bada strukturę domu. Wydaje się odwtarzać go z perspektywy czasu. Wyraźne wspomnienia mieszają się tu z domysłem i fantazją. Jego rozbudowana konstrukcja sprowadzona do ascetycznych kolaży przypomina mapę, z której ktoś usunął legendę. Widzimy tylko wyblakłe papierowe fałdki i zagięcia, nierówno przycięte pasma, wyoblone, odstające elementy, które odkleiły się od powierzchni, abstrakcyjne, zazębione ze sobą kształty.

Mapy idealnego domu, według Franczak, to na pewno nie żadne maszyny do mieszkania, ale gęste, przytulne gniazda. Miękkie organizmy o uginających się ścianach i wąskich, aksamitnych przesmykach. Przestrzenie zagracone, miejscami niechlujne. Artystka robi przez nie przekrój, odsłania poszczególne warstwy. Cierpliwie skubie i obiera z nich kolejne osłonki jak z cebuli. Zdziera tapety i zagląda pod dywany, do zakurzonych schowków. Dociera do złóż historii, zapożyczeń i prowizorek. Stara się wypracować algorytm narastania tej domowej struktury. W swoich kolażach-makietach, próbuje uchwycić przełomowy moment w procesie udomawiania architektury, czynienia ją swoją, przystosowywania do ciał mieszkańców.

Podobnie jak w przypadku wcześniejszych prac, Franczak łączy pamięć, wyobraźnię, ślepy los, z analitycznym umysłem czujnej antropolożki. Dalekim echem odbijają się tu obrzędy oczyszczania przestrzeni, budowania własnego miejsca i przyjmowania za nie odpowiedzialności. Dom staje się przedłużeniem ciała, odwzorowaniem jego doświadczeń. Uczestniczy w najważniejszych momentach życia. Franczak mówi o tych rytuałach za pomocą geometrycznych form wyciętych z papieru. Rozpisuje zapomniane obrzędy na kartce znalezionego na strychu pożółkłego zeszytu. W tych pośpiesznych notatkach przypomina stare refreny, które powracają w jej pamięci lekko zniekształcone, minimalnie przesunięte. Kiedyś przed osiedleniem się w nowym domu, w noc przed wprowadzeniem się, wpuszczano do wnętrza ptaka albo inne zwierzę — wszystkie złe mocne spływały na niego, co chroniło ludzi później wchodzących do środka. Panna młoda wprowadzając się do nowego domu musiała dotknąć pieca. W czasie porodu szafy i kufry musiały być pootwierane. Dom był okadzany ziołami dla ochrony przez złymi mocami. Nie wolno było siadać na stole. Należało zamykać okna w czasie burzy. Po śmierci członka rodziny zasłaniano lustra i zatrzymywano zegary, w domu zapadała cisza. Przestrzeń była naznaczona całym szeregiem reguł, których dla spokoju ducha należało dopełnić. Franczak opowiada o tych rytuałach językiem eleganckich form, abstrakcyjnym i wyważonym, jak ze starego podręcznika dobrego wychowania. Natrafimy tu na różnego rodzaju gesty zabezpieczania, odnawiania, łatania i oznaczania. Czynności wymagające z jednej strony cierpliwości i precyzji, z drugiej naprężania mięśni i ocierania potu z czoła. Nie wszystkie zobrazowane instrukcje i zasady dają się łatwo rozszyfrować. Wygoda bycia zadomowionym wymaga wiele wysiłków.

Kuratorka: Marta Lisok

http://www.facebook.com/pages/Katowice-Poland/Galeria-Sztuki-Wspolczesnej-BWA-w-Katowicach/128885767128773 https://bwakatowice.bip.gov.pl/