wydarzenia | 22.09.20

sztuka_w_przestrzeni — odsłona 9 — Sławomir Brzoska

wydarzenia | 07—10.20

sztuka_w_przestrzeni — realnej i wirtualnej Projekt sztuka_w_przestrzeni zainicjował nowe przestrzenie do wizualizacji i eksploracji dzieł sztuki artystów polskich. Wykorzystując... 

wydarzenia | 15.09.20

sztuka_w_przestrzeni — odsłona 8 — Krystyna Pasterczyk Nie wiedzą że to strach zostać samemu w ciemności Salvatore Quasimodo Taka biel w Twoim ciele. Kryształ albo marmur. Gdybym nie bał się chłodu,... 

wydarzenia | 8.09.20

sztuka_w_przestrzeni — odsłona 7 — Piotr Lutyński I wszystko smakuje mi cudem i jestem tą wodą z chmury Salvatore Quasimodo A jeśli się nie uda? Jeśli wypełni mnie koścista dłoń, która... 

wydarzenia | 31.08.20

sztuka_w_przestrzeni — odsłona 6 — Adam Rzepecki jest we mnie wasz ból, co mnie żłobi Salvatore Quasimodo Dokądkolwiek. Dokąd? Do kąta. Kolwiek. Wiek. Czas jakby spadł ze skały. Pokruszone kamienie,... 

wydarzenia | 1.09.20

sztuka_w_przestrzeni — odsłona 5 — Marek Kuś Czasem delikatnie coś bierze górę nade mną   Salvatore Quasimodo   Całe niebo w ogniu. Widziałeś płynące kłęby dymu?... 

wydarzenia | 17.08.20

sztuka_w_przestrzeni — odsłona 4 — Waldemar Rudyk A ja schnąc się pochylam i na mojej twarzy dotykam twej kory Salvatore Quasimodo    Pochyliłem się nad tobą Drzewo. Nie dlatego, że... 

wydarzenia | 10.08.20

sztuka_w_przestrzeni — odsłona 3 — Piotr Szewczyk odbijają się od dna wśród kamieni i śpią odwrócone w błękicie Salvatore Quasimodo A ty się zbliżasz do mnie, choć tego nie dostrzegam.... 

wydarzenia | 3.08.20

sztuka_w_przestrzeni — odsłona 2 — Małgorzata Jabłońska … i my zrobieni o świcie z powietrza Salvatore Quasimodo Wciąż nieco oszołomiony, choć już spokojniejszy niż wczoraj, włóczę się... 

wydarzenia | 24.07.20

sztuka_w_przestrzeni — odsłona 1 — Jarosław Rodycz To przeciw tobie budują ten mur, milcząc Salvatore Quasimodo Nie wiem czy jesteś w stanie wyobrazić sobie bardziej rozkoszne tortury. Ech, więc ci... 

lecz nie jest dane powracać umarłym
Salvatore Quasimodo

Kiedyś wrócimy wypełnieni promieniami nocy, pajęczymi sieciami księżycowego światła szybującego w dal. Ach, jaka wściekłość, obłęd, szał, notoryczny krzyk, a przecież nocą tylko tulimy wspomnienia, kleimy się do ciepła, które pozostało po nich, gdy toczyli wraz z nami senne opowieści. Będziemy zatem iść na przedzie w tym pochodzie gwiazd, które swą wolą penetrują nocną przestrzeń, zimną, kamienistą, bezbrzeżną. Ech, bracie, nie ma się czego bać. Zbieraj swe kości i trać. Przebijaj błonę, ścianę, mur. Pędź dwieście na godzinę, potem coraz dalej skacz na dziko w tę mleczną drogę, w świat wirujących planet, w pył galaktyk i czarnych dziur, gdzie kiedyś dojdziemy, wpadniemy, wypełnimy je sobą, aby wreszcie znaleźć ukojenie w jej objęciach.

Mam mleko na twarzy. Piłem prosto z kartonu, ale zakrztusił się ktoś we mnie, ktoś od dawna nieobecny, kto idzie za mną krok w krok. Więc zacząłem się dusić i kaszleć, a mleko lało się dalej i ciekło po twarzy i szyi i brzuchu. Nigdy bym nie pomyślał jak wiele można nauczyć się od mleka. Ja też się wylewam i cieknę, ledwo stojąc na nogach, choć na dnie zostało już tak niewiele, a do wylania wystarczy jedynie kropla. Nie wiem jeszcze czy to, co wylane będzie wysychało, czy wyparuje od razu do gwiazd, zostawiając po sobie głuchą ciszę.

Coraz więcej czasu spędzam leżąc w łóżku. Bo sił mi już brakuje i chęci by wstać i robić cokolwiek. Za to z radością rozmyślam, przypominam sobie jej twarz, jej zapach, kolory skóry. Miałem od lat wrażenie, że wszystko wyreżyserowała, także własną śmierć. Zaplanowała życie w najdrobniejszych szczegółach. Wszystko zmieniło się jednak kilka miesięcy temu, gdy po trzydziestu dwóch latach jakie minęły od jej śmierci nadeszła niespodziewana przesyłka, po którą musiałem sam iść na pocztę, a potem dźwigać to ciężkie pudło ulicami miasta, dysząc i sapiąc, aż wreszcie wyrósł przede mną jakiś młody chłopak i zlitował się nade mną zanosząc paczkę pod drzwi mojego domu, w którym zapewne niedługo mnie odnajdą na dywanie, gdy będę tulił w ramionach te zapisane papiery. Taki już zapewne mój los, być kimś zawsze spóźnionym, zawieruszonym i wypchniętym poza szczyt tej góry, na którą ciągną wszyscy, którzy łudzą się, że jeszcze coś dobrego może się w ich życiu wydarzyć.

W każdym razie muszę wam się przyznać, że niewiele pamiętam z tamtego dnia, poza tym, że od razu rozpoznałem jej pismo i przywarłem do niego nosem i ustami, i wąchałem i lizałem i co nieco oszalałem w tamtej chwili jakbym znów był młodym chłopakiem cieszącym się z ukradkowego dotknięcia kobiecej piersi. To nawet nie było wzruszenie, raczej gorąca fala, która  spowodowała, że moja szwankująca pamięć błyskawicznie przywołała ważne momenty tych nielicznych spotkań i naniosła je na tę mapę, którą teraz sam kreślę najlepiej jak potrafię i zapisuję na niej wszystkie ukryte do niedawana znaki walki.

Bartłomiej Majzel — fragment

http://www.facebook.com/pages/Katowice-Poland/Galeria-Sztuki-Wspolczesnej-BWA-w-Katowicach/128885767128773 https://bwakatowice.bip.gov.pl/