Przypadkowe przyjemności (2) — Przechadzki po rozpuszczonej czekoladzie — Bańda, Markiewicz, Smandek, Szymanowska
„Przypadkowe przyjemności” podsumowanie Katalog podsumowujący cykl wystaw „Przypadkowe przyjemności” odbywający się w Małej Przestrzeni Galerii Sztuki Współczesnej BWA w...
Przypadkowe przyjemności (4) — Prawie pożarł mnie tygrys — Bartek Buczek, Radek Szlaga Wspólna wystawa Radka Szlagi i Bartka Buczka wskazuje na pokrewne wątki w ich twórczości. Używając różnych środków...
Przypadkowe przyjemności (3) — Entuzjaści — Kuba Dąbrowski, Katarzyna Skorobiszewska, Paweł Szeibel Do kolejnej odsłony „Przypadkowych przyjemności” zostali zaproszeni trzej artyści. Niewymuszone gesty jakie przenoszą w przestrzeń galerii...
Przypadkowe przyjemności (1) — Konceptualne przyjemności — Gayer, Grospierre, Skąpski, Sztwiertnia, Ziomkowska Punktem wyjścia dla cyklu wystaw w alternatywnej do głównej sali ekspozycyjnej, przestrzeni Galerii Sztuki Współczesnej BWA w...
Rozpuszczona czekolada jest gorąca, parzy, nie da się jej dotknąć dopóki nie zacznie stygnąć i twardnieć. Jej stan płynny przywołuje zagrożenie związane z niezdefiniowaniem. Przechadzki po bulgocącej czekoladzie wydają się hedonistyczne. Uwodzą i jednocześnie odpychają nadmiarem: słodyczy, zapachu, kleistości, w której można utonąć jak w bagnie.
Podczas drugiej odsłony cyklu „Przypadkowe przyjemności” przestrzeń galerii została zaanektowana przez obiekty związane ze zmysłem dotyku. Powłoki skóry, ubrania, przepływy między zewnętrznym a wewnętrznym, dopasowywanie się ciała do przestrzeni, są obszarem dostarczającym sensualnych przyjemności, obnażającym jego niestabilność i miękkość. Cielesna lokalizacja tożsamości pociąga za sobą niezdolność podmiotu do zaakceptowania swojej materialności, za którą kryje się konieczność rozkładu. Świadomość płynności zostaje przezwyciężona wytyczaniem granic, zamykających niezbadane obszary, nad którymi nie można zapanować. Zagłębianie się w doświadczenia przywoływane przez prace zaproszonych artystów jest prowokowaniem doznań wymykających się racjonalności: ryzykownych i wyzwalających. Łącząca je nietrwałość i zmienność wpisana w tytuł cyklu przywołuje stany zawieszenia i bezwład przelotnej fascynacji.
Na instalację Karoliny Szymanowskiej pt. „Akomodacja” składało się kilka mobilnych elementów dopasowujących się do zastanej przestrzeni. Kruche, białe rurki układane w różnych konfiguracjach przypominają ciało, które wygina się i kurczy w zależności od warunków. Składają się w prosty sposób, pozwalając schować do pokrowca, szybko przenieść i wpasowywać w nowe miejsce. Zajmują i naznaczają go jak rozrastająca się szybko, lepka pajęczyna, którą można zerwać jednym ruchem.
Michał Smandek przygotował projekt „Dance floor” oswajając podłogę cegłami połączonymi z czerwonymi balonami. Powtarzające się elementy tworzą nowe podłoże, twarde i miękkie zarazem, stabilne i rozedrgane. Zmiany kształtu kompozycji są nieuniknione. Z biegiem czasu upływ powietrza z balonów będzie dostrzegalny. Niektóre po prostu pękną, samoistnie lub w wyniku nieostrożnych kroków.
Cykl Małgorzaty Markiewicz z serii „Porzucone” to fotografie znalezionych przypadkowo ubrań. Artystka poszukuje odczucia granic ciała, oddzielających wewnętrzne — osobiste od publicznego — zewnętrznego, przygotowanego na kontakt z Innym. Jak pisał J.P. Sartre: „zakładać ubranie to ukrywać swój przedmiotowy status: to domagać się prawa do widzenia, bez bycia widzianym, czyli domagać się bycia czystym podmiotem”. Ubranie pojawia się w twórczości Markiewicz w charakterze narzędzia do spajania tożsamości, wznosi ponad permanentne rozdarcie, poczucie bycia chaotyczną, pokawałkowaną magmą, która swobodnie rozbiega się na wszystkie strony. Pozwala na totalne zamkniecie własnego ciała, w ograniczoną strukturę — formę. Skłębione kolorowe materiały ukryte w parkach przypominają egzotyczne kwiaty, znajdujące się na granicy kwitnienia i rozpadu.
Fotografie Basi Bańdy były wyświetlane na ścianie w zapętlonym cyklu. Ujęcia detali i pozornie niewinnych sytuacji stwarzają okazje do nieoczekiwanego wybicia z rutyny przyjemnego patrzenia — podglądania. Niepohamowana intensywność kolorów wylewa się z kadrów atakując przestrzeń zarezerwowaną dla widza.
Zmieniająca w kamień siła spojrzenia mitologicznej Meduzy, będąca metaforą leków przed wnętrznościami, oczekuje każdego kto odważy się zaglądać pod powierzchnie skóry. Badanie niestabilnych powierzchni i aktywizowanie dotyku może wieść w zacienione rejony postrzegania. Przechadzki po nieznanym terytorium bywają niebezpieczne.