sztuka_w_przestrzeni — odsłona 4 — Waldemar Rudyk
Waldemar Rudyk (ur. 1960 r.) — artysta wizualny i animator kultury. Studiował na Wydziale Pedagogiczno-Artystycznym Filii Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie. Zajmuje się rysunkiem, malarstwem i rzeźbą, tworzy obiekty, książki artystyczne i instalacje, inicjuje działania w przestrzeniach publicznych. Wspólnie z dziećmi i młodzieżą realizuje projekty artystyczne i prowadzi warsztaty. Kieruje Miejskim Ośrodkiem Kultury Sportu i Rekreacji w Chełmku. Jest autorem kilkudziesięciu wystaw indywidualnych. Uczestniczył w ponad dwustu wystawach zbiorowych, akcjach i działaniach artystycznych w kraju i za granicą. Jego prace nagradzane były w ogólnopolskich i międzynarodowych przeglądach, m.in. Letni Salon Sztuki, Bielsko-Biała (2000); I Ogólnopolskie Biennale Malarstwa i Tkaniny Unikatowej, Trójmiasto (2001), III Międzynarodowe Biennale Miniatury, Częstochowa (2004); VII Biennale Małych Form Malarskich, Toruń (2007); III Międzynarodowe Biennale Obrazu „Quadro-Art”, Łódź (2011).
Projekt sztuka_w_przestrzeni jest zainicjowaniem nowych przestrzeni do eksploracji i wizualizacji dzieł sztuki artystów polskich. Wykorzystując zdigitalizowane reprodukcje pochodzące wprost z pracowni artystów, stworzymy na serwisach internetowych instytucji wirtualną galerię, wzbogaconą o teksty literackie inspirowane wybranymi dziełami oraz o audiowywiady z ich twórcami.
Twórczość i sylwetki artystów będą prezentowane w sieci, ale ich dzieła zostaną też wyświetlone w realnej przestrzeni miasta, na dużych ekranach ledowych zlokalizowanych w rejonie siedziby galerii. Tym samym wielkoformatowa przestrzeń, zwykle wykorzystywana w celach komercyjnych, teraz zaistnieje jako przestrzeń sztuki. Ta nieoczywista zmiana będzie stanowić intrygujący interfejs z szeroką publicznością.
Projekt podsumuje katalog zrealizowany w formie elektronicznej, będący do pobrania z oficjalnej strony internetowej Galerii Sztuki Współczesnej BWA w Katowicach.
lipiec—październik 2020
Artyści wizualni zaproszeni do projektu
Sławomir Brzoska
Małgorzata Jabłońska
Marek Kuś
Piotr Lutyński
Krystyna Pasterczyk
Jarosław Rodycz
Waldemar Rudyk
Adam Rzepecki
Piotr Szewczyk
Teksty literackie
Bartłomiej Majzel
Kuratorzy
Piotr Lutyński, Tomasz Dąbrowski
Idea
Ewa Kokot
sztuka_w_przestrzeni — realnej i wirtualnej Projekt sztuka_w_przestrzeni zainicjował nowe przestrzenie do wizualizacji i eksploracji dzieł sztuki artystów polskich. Wykorzystując...
sztuka_w_przestrzeni — odsłona 9 — Sławomir Brzoska lecz nie jest dane powracać umarłym Salvatore Quasimodo Kiedyś wrócimy wypełnieni promieniami nocy, pajęczymi sieciami księżycowego światła szybującego...
sztuka_w_przestrzeni — odsłona 8 — Krystyna Pasterczyk Nie wiedzą że to strach zostać samemu w ciemności Salvatore Quasimodo Taka biel w Twoim ciele. Kryształ albo marmur. Gdybym nie bał się chłodu,...
sztuka_w_przestrzeni — odsłona 7 — Piotr Lutyński I wszystko smakuje mi cudem i jestem tą wodą z chmury Salvatore Quasimodo A jeśli się nie uda? Jeśli wypełni mnie koścista dłoń, która...
sztuka_w_przestrzeni — odsłona 6 — Adam Rzepecki jest we mnie wasz ból, co mnie żłobi Salvatore Quasimodo Dokądkolwiek. Dokąd? Do kąta. Kolwiek. Wiek. Czas jakby spadł ze skały. Pokruszone kamienie,...
sztuka_w_przestrzeni — odsłona 5 — Marek Kuś Czasem delikatnie coś bierze górę nade mną Salvatore Quasimodo Całe niebo w ogniu. Widziałeś płynące kłęby dymu?...
sztuka_w_przestrzeni — odsłona 3 — Piotr Szewczyk odbijają się od dna wśród kamieni i śpią odwrócone w błękicie Salvatore Quasimodo A ty się zbliżasz do mnie, choć tego nie dostrzegam....
sztuka_w_przestrzeni — odsłona 2 — Małgorzata Jabłońska … i my zrobieni o świcie z powietrza Salvatore Quasimodo Wciąż nieco oszołomiony, choć już spokojniejszy niż wczoraj, włóczę się...
sztuka_w_przestrzeni — odsłona 1 — Jarosław Rodycz To przeciw tobie budują ten mur, milcząc Salvatore Quasimodo Nie wiem czy jesteś w stanie wyobrazić sobie bardziej rozkoszne tortury. Ech, więc ci...
A ja schnąc się pochylam i na mojej twarzy dotykam twej kory
Salvatore Quasimodo
Pochyliłem się nad tobą Drzewo. Nie dlatego, że jesteś jednym z milionów, lecz z powodu tego, że jesteś jedyne, Ty. I stoisz na tym pustkowiu od dziewięćdziesięciu lat. Przychodzę do Ciebie raz w miesiącu, aby opatrzyć ci rany. Ale to Ty mnie pocieszasz i mnie goisz, leczysz, przemieniasz. Stojąc tam na otwartej przestrzeni, jesteś Drogą. Wskazujesz kierunki i odpowiadasz wciąż na moje bezgłośne pytania. Masz na imię to wszystko co widzałeś, to czego nikt ci nie odbierze. Czego nie da się kupić ani przyspieszyć. Czas. Snujące się lata, warkocze światła, ślady życia, które kryjesz w gałęziach i liściach. Przyśnione światy dzieciństwa, które wracają i mierzą się z tym co odległe i obce.
Jedynie Ty, w tej ubogiej formie życia, jesteś w stanie unieść moje chłodne ciało ku niebu. Liczę na twoj dobry, mocny uścisk i bliskość, za którą tęskniłem całe życie. Dlatego przywlokłem się dziś do ciebie kolejny raz. Dotarłem tu resztkami sił, dysząc i charcząc jak zdezelowany traktor. Może to będzie najpiękniejszy koniec jaki mogę wymyślić dla siebie? Tylko Ty i ja na tej planecie i oceany lat zrośnięte w korzeniach, przez które świat nigdy się nie przedostanie, nie przeciśnie, nie znajdzie drogi powrotnej, jak ja. Tymczasem nie tylko Ty, ale i inne drzewa, wychodzą ze mnie, a ja z nich wyczołguję się i nie mogę wyjść, nie mogę się wyplątać z tej plątaniny gałęzi i nie wiem co dalej. Może zamienię się w ptaka i będę wił swoje gniazdo trzymając się kurczowo powietrza?
Patrz na mnie. Schnę i próchnieję. Widzę to, gdy patrzę na swoje stopy, które z roku na rok milkną coraz bardziej w pieśni się nużając. Dlatego właśnie zacząłem spisywać te losy zagubionych ludzi, aby spokojnie pogasić światła i odpocząć w cieniu wielkiego Ty.
Dziś zjadłem na śniadanie cztery jajka i pomidora. Potem chodziłem po łące i bez problemu wróciłem do domu, czyli do ciebie. Mimo, że zapominam niemal wszystko i gubię się bez przerwy, do ciebie trafiam zawsze. Ściągasz mnie wzrokiem, ciepłem. Łapiesz za rękę głaszcząc po głowie gdy drżę. Dobry chłopiec, mówisz, dobry, zaśpiewaj synku w ogniu mojego ciała. Tysiące lat. Trwanie. Drogowskazy. Wbity w ziemię przedłużam i podtrzymuję puls. Wygrzebuję się z ciała innych ciał i pełznę nagi przez las. Od dzisiaj ja będę znakiem, zapuszczę korzenie, wygnę się na wietrze. Będę słuchał brzęczenia szerszeni i pchał wędrowców ku brzegom.
Widzisz, zaprosiłem cię, aby opowiedzieć ci kolejną przygodę, której — jak myślałem — nie zapomnę nigdy, a tymczasem od kilku dni nie mogłem przypomnieć sobie szczegółów. Co się wówczas stało? Jak się skończyła ta wyprawa przez nadrzeczne bagna i pustkowia, gdy brodziliśmy pośród drewnianych pali wbitych po uszy w ziemię pachnącą i cichą.
Bartłomiej Majzel — fragment