sztuka_w_przestrzeni — odsłona 8 — Krystyna Pasterczyk
Krystyna Pasterczyk (ur. 1960 r.) — artystka wizualna, rzeźbiarka, autorka instalacji i obiektów. Studiowała na Wydziale Pedagogiczno-Artystycznym cieszyńskiej Filii Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Podczas studiów zaangażowała się w realizację programu prof. Jerzego Wrońskiego Sztuka na Uniwersytecie. Zaliczyła wówczas bauhausowski kurs koloru (J. Albersa) prowadzony przez Michaela Kidnera w Cieszynie (1985). W roku 1986 zrealizowała dyplom artystyczny w Pracowni Rzeźby prof. Jana Hermy. Po ukończeniu studiów podjęła pracę w macierzystej uczelni na stanowisku asystenta w Katedrze Malarstwa i Rzeźby. Równolegle wraz z Krzysztofem Morcinkiem i Andrzejem Szewczykiem współtworzyła cieszyńską Galerię Miejsce. Jej prace prezentowane były m.in. na wystawach: Status quo, Centrum Rzeźby Polskiej Orońsko (1996); w Muzeum Narodowym w Warszawie (1996); Alabaster, Galeria Bielska BWA (2012); Spadanie w górę, Galeria Miejska, Trzyniec (2013).
Projekt sztuka_w_przestrzeni jest zainicjowaniem nowych przestrzeni do eksploracji i wizualizacji dzieł sztuki artystów polskich. Wykorzystując zdigitalizowane reprodukcje pochodzące wprost z pracowni artystów, stworzymy na serwisach internetowych instytucji wirtualną galerię, wzbogaconą o teksty literackie inspirowane wybranymi dziełami oraz o audiowywiady z ich twórcami.
Twórczość i sylwetki artystów będą prezentowane w sieci, ale ich dzieła zostaną też wyświetlone w realnej przestrzeni miasta, na dużych ekranach ledowych zlokalizowanych w rejonie siedziby galerii. Tym samym wielkoformatowa przestrzeń, zwykle wykorzystywana w celach komercyjnych, teraz zaistnieje jako przestrzeń sztuki. Ta nieoczywista zmiana będzie stanowić intrygujący interfejs z szeroką publicznością.
Projekt podsumuje katalog zrealizowany w formie elektronicznej, będący do pobrania z oficjalnej strony internetowej Galerii Sztuki Współczesnej BWA w Katowicach.
lipiec—październik 2020
Artyści wizualni zaproszeni do projektu
Sławomir Brzoska
Małgorzata Jabłońska
Marek Kuś
Piotr Lutyński
Krystyna Pasterczyk
Jarosław Rodycz
Waldemar Rudyk
Adam Rzepecki
Piotr Szewczyk
Teksty literackie
Bartłomiej Majzel
Kuratorzy
Piotr Lutyński, Tomasz Dąbrowski
Idea
Ewa Kokot
sztuka_w_przestrzeni — realnej i wirtualnej Projekt sztuka_w_przestrzeni zainicjował nowe przestrzenie do wizualizacji i eksploracji dzieł sztuki artystów polskich. Wykorzystując...
sztuka_w_przestrzeni — odsłona 9 — Sławomir Brzoska lecz nie jest dane powracać umarłym Salvatore Quasimodo Kiedyś wrócimy wypełnieni promieniami nocy, pajęczymi sieciami księżycowego światła szybującego...
sztuka_w_przestrzeni — odsłona 7 — Piotr Lutyński I wszystko smakuje mi cudem i jestem tą wodą z chmury Salvatore Quasimodo A jeśli się nie uda? Jeśli wypełni mnie koścista dłoń, która...
sztuka_w_przestrzeni — odsłona 6 — Adam Rzepecki jest we mnie wasz ból, co mnie żłobi Salvatore Quasimodo Dokądkolwiek. Dokąd? Do kąta. Kolwiek. Wiek. Czas jakby spadł ze skały. Pokruszone kamienie,...
sztuka_w_przestrzeni — odsłona 5 — Marek Kuś Czasem delikatnie coś bierze górę nade mną Salvatore Quasimodo Całe niebo w ogniu. Widziałeś płynące kłęby dymu?...
sztuka_w_przestrzeni — odsłona 4 — Waldemar Rudyk A ja schnąc się pochylam i na mojej twarzy dotykam twej kory Salvatore Quasimodo Pochyliłem się nad tobą Drzewo. Nie dlatego, że...
sztuka_w_przestrzeni — odsłona 3 — Piotr Szewczyk odbijają się od dna wśród kamieni i śpią odwrócone w błękicie Salvatore Quasimodo A ty się zbliżasz do mnie, choć tego nie dostrzegam....
sztuka_w_przestrzeni — odsłona 2 — Małgorzata Jabłońska … i my zrobieni o świcie z powietrza Salvatore Quasimodo Wciąż nieco oszołomiony, choć już spokojniejszy niż wczoraj, włóczę się...
sztuka_w_przestrzeni — odsłona 1 — Jarosław Rodycz To przeciw tobie budują ten mur, milcząc Salvatore Quasimodo Nie wiem czy jesteś w stanie wyobrazić sobie bardziej rozkoszne tortury. Ech, więc ci...
Nie wiedzą że to strach zostać samemu w ciemności
Salvatore Quasimodo
Taka biel w Twoim ciele. Kryształ albo marmur. Gdybym nie bał się chłodu, dotknąłbym. Wciąż zachwycam się tym, co nieznane, nawet jeśli koli lub więzi. Muszę się Wam do czegoś przyznać. Zbliżając się do końca, można sobie przecież pozwolić na więcej niż zazwyczaj. Dlatego walę prosto z mostu i mówię jak jest: już mi się nie chce. Pakuję swoje rzeczy i składam serwetki, zbieram do starej puszki — ulubione breloczki, korki po winie, małe żołnierzyki, żółte wstążki, pasemka włosów. Może masz rację, dziecinnieję na starość, jeszcze tylko brakuje abym zaczął ćwierkać i cmokać. Boleśnie czuje tę przepaść, której nie potrafię zasypać. Tę wyrwę pomiędzy tym, kim byłem dawno temu, a tym kim już nigdy nie będę. Kręcę się w kółko, próbuję odtworzyć swą drogę, ale plączę się jeszcze bardziej, nabijam się na dzidy, na igły, na słowa i powiem Wam szczerze, że ta opowieść już mnie męczy, bo muszę wedrzeć się swymi wspomnieniami tam, gdzie nie mam ochoty powracać i nie wiem w sumie dlaczego rozdrapuję te dawne rany, te skrawki wściekłej burzy, które już zaschły, zasklepiły się, zgasły. Na dodatek coraz częściej zapominam, czyli tracę. Codziennie zapominam mocniej i szybciej, piękniej i dokładniej, odważniej i… Co Wam będę gadał, robię się bezradny i bezzasadny. Ja, Mistrz w radzeniu sobie z ludźmi, arcymistrz formowania wyobraźni, tytan władania słowem, staję się nieistotny, blady i przezroczysty. Od kilku lat szwankuję coraz wyraźniej. Szwankuje mi głowa i wzrok, pamięć i ciało. Zamieniam się w drżącą kulę, która przelewa się przez niczyje palce i toczę się w jakąś niejasną stronę, nie wiedząc gdzie zakotwiczyć, skoro nie ma dla mnie miejsca ani tu, ani tam.
Ale dość już o mnie. Z mojego ciała wyrastają nieistotne znaki i niewiele mnie jeszcze zostało. Wciąż potykam się o jabłka, ziemię i kamienie. Mam dowód osobisty i setki dowodów na nieistnienie. Wydaje mi się, że miałem dobre życie, które — choć popękane — warto jeszcze raz poskładać, stworzyć je na nowo tuż przed metą. Pamięć przychodzi zwykle jak intruz, rozpycha się łokciami i strąca na bruk błogi spokój. Na dodatek jest zardzewiała i smutna. Niczego nie odbija, nie przywołuje, nie zachęca. Jest w istocie martwa, bo zbiera bezrefleksyjnie ślady, fakty, kręte sekwencje zdarzeń.
Ale ty pisz dalej, nie zatrzymuj się, dojdziemy dziś do końca, złamiemy kod i postawimy mur obciekający wyblakłą krwią. Będziemy z siebie potem bardzo zadowoleni. Dwie mordy obciekające światłem, dwa pobrudzone pomniki, których nikt dotychczas nie wzniósł. Wręczymy sobie medale, wstążki i będziemy lepić się lukrem.
Gdy wieczorami leżę z wywalonym językiem dochodzę do wniosku, że bezsenność to mój dom. Często włóczę się brzegiem rzeki w poszukiwaniu zaginionych snów, wpatrzony w rozchodzące się fale, wpadam w apatię, wysycham. Ja jestem dla ciebie tą rzeką, a ty kamień. Rosnący, wciąż większy i bardziej pożywny.
Gdzie jesteś? Myślę o niej znów zbyt wiele, w czym nie ma ani krzty sensu. A jednak odkrywam przyjemność oddania się lepszym ciałom, wyśnionym, przywoływanym z pamięci, odkrytym na nowo w momencie gdy wieko skrzyni jest już uchylone, a ze środka spoziera ciemność. Podczas takich chwil moje twarde i pozbawione uczuć serce pęka, a ona przychodzi do mnie znów niespodziewanie, bezszelestnie, odnowiona i młoda siada mi na kolanach, dotyka nosem mojego ucha i powtarza: to i tak nie potrwa dłużej, niż do pierwszej gwiazdy. Patrzę więc w niebo, gwiazd nie widać za cholerę, choć przecież są ich tysiące. Wielka czarna dziura została zatrzymana w ruchu tuż nad moją głową. Więc to wszystko trwa? Tak, kochanie, trwa. I nie kończy się nigdy?Wręcz przeciwnie, moja droga, posuwa się do przodu, potem gwałtownie się cofa, wierzga nogami, wyjeżdża i znika, aż czuję jak zatapia mnie nieznana mi woda. To nieobecne, nieznane, obce, mówi do mnie moim alfabetem.
Bartłomiej Majzel — fragment